Guzikowa książka to wielka gratka dla małych dzieci i ich rodziców. Ja już znam ją na pamięć, bo mój syn jest w niej zakochany i co chwila przynosi mi ją do czytania. Na razie zdetronizowała Pucia, którego wyjmuje maksymalnie 3 razy dziennie. Książka Sally Nicholls to kolejna pozycja, którą można aktywnie czytać - dziecko ma do wykonania pewne czynności, a dokładnie naciskanie guzików. I w tym tkwi jej fenomen, zapytacie? Tak. Bo małe dzieci uwielbiają wszelakie guziczki, przyciski, włączniki. Gdy tylko napomknę o zgaszeniu światła, mój mały syn już kombinuje, jak się dostać do włącznika.

W Guzikowej książce dziecko ma za zadanie naciskać kolejne przyciski. Jeden odpowiedzialny jest za łaskotanie, drugi za zabawę i przytulanie, a jeszcze kolejny włącza niegrzeczność. Każdy z nich ma inny kolor i po ich naciśnięciu przenosimy się na kolejną stronę, aby zrobić coś nowego i niesamowitego wraz z bohaterami książki. Nawet jeżeli czytelnik wie, co się wydarzy gdy "przełączy" stronę, to i tak z ekscytacją czeka na dalszą część. Guzikowa książka to nie tylko czas spędzony na lekturze, ale także pewna forma zabawy - które dziecko nie lubi gilgotek? Które nie chcę bawić się razem z rodzicami? Pytania retoryczne. Razem z bohaterami bajki możemy się świetnie bawić i wzmacniać naszą więź z dzieckiem. Przyciski znajdują się w różnych miejscach strony, mają inne kolory, więc dziecko nie dość, że uczy się rozpoznawać różne barwy, to ćwiczy spostrzegawczość i koordynacje oko-ręka.

Bardzo podoba mi się też forma wydania - twarde strony nie są aż tak podatne na zniszczenie przez malutkie rączki (które drą kartki przez przypadek czy nieuwagę), a kolorystyka każdej kartki, dostosowana jest do barwy przycisku, dzięki czemu małemu czytelnikowi łatwiej zapamiętać kolor.
Zaintrygowani?
Katarzyna Krasoń