To wciąż nie koniec! Nieumarli wracają, a żniwiarze będę mieli ręce pełne roboty. Na domiar złego Pierwszy zmienia zasady gry. Zabawa staje się coraz bardziej niebezpieczna. Tymczasem zbliża się trzynasta pełnia… Czy żniwiarzom uda się pokonać zagrożenie?
Cała seria zdobyła moje serce. Najbardziej spodobał mi się sam pomysł na cykl. Jeśli w książce wykorzystana jest mitologia słowiańska, to sięgam po nią bez zastanowienia. Tak było i tym razem. „Trzynasty księżyc” to tom trzeci, co do którego muszę powtórzyć to, co już wspominałam wcześniej. Owszem, słowiańskie wątki są, co więcej, nadają opowieści fajnego klimatu, ale… mogłoby być ich więcej. Książka skupia się na potworach oraz walce z nimi, i w zasadzie ignoruje inne aspekty wierzeń.
Dużym plusem trzeciego tomu jest poruszenie kwestii rodzinnych, wracamy do fajnych i sympatycznych wątków, a także postaci, które polubiliśmy z wcześniejszych części. Jeśli jakieś kwestie z dwóch wcześniejszych tomów spędzały wam sen z powiek, tym razem prawdopodobnie znajdziecie ich wyjaśnienie.
A co z miłością? Czy nasz bohaterka otworzy swoje serce? Cóż… przyzwyczailiśmy się, że fantastyka oferuje wiele romantycznych scen. Nie tym razem! W „Trzynastym księżycu” miłość odgrywa poboczną, wręcz marginalną rolę. Nie liczcie więc na love story w stylu „Szeptuchy”. Tutaj romantyczność jest bardzo nienachalna.
Sama akcja jest co do zasady wartka, ale… nie zawsze. Mam wrażenie, że nierówne tempo jest przypadłością całej serii, co nie zmienia faktu, że przez większość czasu książkę czytało mi się naprawdę dobrze, a zwroty akcji ciekawie ubarwiały fabułę. Z pewnością nie można narzekać na nudę!
Na końcu warto też wspomnieć o pięknej oprawie graficznej. Tutaj również dotyczy to całego cyklu. Niesamowita okładka świetnie oddaje klimat opowieści i nastraja czytelnika na przygodę w świecie pełnym niebezpieczeństw i potworów. Lubicie fantastykę? Koniecznie zainteresujcie się tym tytułem!
Dominika Róg-Górecka